cos na poczatek
Patrze jak zwykle o tej porze roku na strzeliste promienie umierajacego slonca. Zachwycam sie jego przebiegla i oryginalna kolorystyka. Nie raz zazdroszcze tej zarzacej sie kuli z niebios ze potrafi tak niepojetnie na kilka chwil zmienic swiat swym zachodem. Bo zawsze gdy zbliza sie wieczor czuje ten dresz bo wiem ze blado czerwone i jasno zolte barwy zmienia moje spojrzenie na rzeczywistosc. Mojej fantastycznej interpretacji pomagaja mi tysiace lisci ktore, kiedy nikt nie widzial zlecialy nam toz pod nogi.. zmieniajac caly krajobraz. Wczesniej kolorowaly drzewa wprawiajac w zdumienie ich obserwatorow. Byly opisywane milionami epitetow, schlubnymi okresleniami i otrzymywaly tyle komplementow. Jednak teraz spadly z tak wysoka i diametralnie ich pozycja zmienila sie we wszechswiecie. Z pieknych wyrzyn drzew spadly na sam dol, w bloto deptane bez szacunku. NIkt juz teraz nie pamieta o ich niegdysiejszej roli. Teraz nikt sie z nimi nie liczy albo i nawet sa wzgardzane bo ktos musi je uprzatac badz sie przewroci przez ich sliska powierzchnie.
I tak tez moje zycie sie zmienilo. Moge teraz wyraznie oddzielic swoja egzystencje na dwa etapy, rozniace sie ze soba bardzo znaczaco. Bylem na samej gorze dotykalem najwyzszych krancow. Szczescie przeszywalo w kazda strone. Jednak zycie pokazalo ze nadwrazliwosc jest jak bilet w jedna droge stad- w strone samotnosci, czyli upatku w bloto.
Wychodzac z takiej pozycji wyjsciowej poznalem otoczenie z pod wieloma wzgledami. Szedlem przez zycie sam i poznalem kazdy dzien osobno z innej strony lyckajac powietrze nasiakniete wysilkiem, staraniami ale odplacone tylko chwilami spedzonymi w samotnosci i bezkarnym lenistwie. Setki spacerow, miliardy mysli, dziesiatki ucieczek w samotnosc, kilka pomyslow i zadnych efektow. Taki mam bilans jak na dzis. Wciaz mi sie wydaje ze tkwie gdzies zawieszony ze swoimi zgryzotami nie potrafiacy na dluzsza mete zalapania tego optymizmu i zycia powszedniego jak inni. Wciaz niedospane sny, niedopowiedziane slowa, niespelnione checi dopadaja mnie co raz co dwa ktoregos dnia wtedy kiedy zazwyczaj najmniej tego potzebuje. Teraz sprzyajacą atmosferą takich wejsc w innny wymiar jest nastanie jesieni, ktora uwarzam i nazywam ja jako mlodsza siostre smierci.
Nie raz krocze na krawedzi zla nieswiadomie oddalam sie gdzies myslami niedosegly i obojetny wobec wiru codziennosci. Co nie raz odbijalo sie na mojej logicznej organizacji zawartej w rzeczywistosci. Chce soje emocje stopic w mocy serca i przetlumaczyc na jezyk ludzki. Pozniej przelac to na elektroniczny papier... Oto moje postanowienie wielkopostne.
Dodaj komentarz